Jeszcze do niedawna w sztuce modnymi były stwierdzenia podkreślające unikalność, incydentalność i wyjątkowość dzieła artystycznego. Absurdalnie krańcowym przykładem takiego stanowiska było wyczekiwanie przez fotoreportera latami na jakieś niezwykłe, często makabryczne wydarzenie, którego rejestracja zapewniała rangę artystyczną twórcy i jego dziełom. Występuję zdecydowanie przeciwko tego typu uproszczonym poglądom, które nakazują upatrywać artystę w poszukiwaczu makabry, grzebiącym obydwiema rękami w przelewających się bebechach zmartwiałych trupkarzy.
Sztuka realizuje się w każdym momencie rzeczywistości, każdy fakt, każda sekunda jest dla człowieka jedyna i nigdy niepowtarzalna. Dlatego zapisuję wydarzenia zwykłe i trywialne jak jedzenie, sen, kopulację, odpoczynek, wypowiadanie itp. Co więcej, każda czynność człowieka jako część składowa jego rzeczywistości jest absolutnie równoważna dla wywołania reakcji mentalnej u oglądającego notacje. Tak więc, mogę transformować rejestrację jednej czynności w drugą. Nie treść i wygląd formalny znaku jest ważny, a skutek, tj. znaczenie. Spory zaś o wygląd i czystość formalną znaku pozostawiam zgorzkniałym impotentom teoretycznym.
Konceptualizm, poza zwróceniem uwagi na istotne funkcje sztuki — oddziaływanie jej na sferę mentalną i intelektualną człowieka — jest jeszcze i tym dobrodziejstwem, że pozwala w obrębie samej sztuki jak i teorii dokonać zdrowego i jakże potrzebnego przewietrzenia. Z tym, że aktualnie to wietrzenie zmienia się na dość silny przeciąg, wyrzucając za okno rzeczywistości wszelkie gesty i pozy artystyczne.
Natalia LL, 4 listopada 1972
„Heute Kunst”, 1975, nr 9, Düsseldorf.