Wystawy Powrót

Fotografia – Historia i Sztuka. Wybór z kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu

„24 GODZINY – REJESTRACJA PERMANENTNA” 17.11.1970

(1)
To pierwsza i chyba najbardziej charakterystyczna realizacja fotograficzna wynikająca z założenia, że fotografię traktować będę jako beznamiętny, przeźroczysty środek zapisu. Wcześniejsze moje fotografie były naznaczone moimi osobistymi emocjami i intencjonalnym nastawieniem.

Pragnęłam ukazać coś nieuchwytnego i konkretnego zarazem. Upływ czasu. Jeden dzień z mojego życia. 24 godziny trwania rzeczywistości. Prawdę i fałsz fotografii, jako narzędzia rejestracji świata.

Poprzedniego dnia spotkałam się we wrocławskim Klubie Związków Twórczych z Jerzym Ludwińskim i Antonim Dzieduszyckim, którzy w listopadzie 1970 r. przygotowywali wystawę Sztuki Pojęciowej w Galerii pod Moną Lizą. Referując mój zamiar rejestracji czasu zaintrygowałam Jurka Ludwińskiego, który wypytywał mnie o szczegóły i miejsce tej realizacji. Obiecał, że odwiedzi mnie, gdy będę zajmowała się zamrażaniem czasu.

W moim studio – pracowni przy ul. Ruskiej 5 m 3 we Wrocławiu zaaranżowałam prostą instalację: na stole ustawiłam budzik marki MIR (radzieckiej produkcji) a przed nim aparat fotograficzny i dwie lampy Nitraphot, które miały być włączane w czasie, gdy o pełnej godzinie wykonywać miałam zdjęcie. Aparat fotograficzny ustawiony został na statywie.

Mój partner, Andy, był mocno zdumiony dziwnymi przygotowaniami, ale gdy opowiedziałam mu swój zamiar, zapalił się i zaczął wspierać mnie w realizacji tego przedsięwzięcia.

Teraz, po latach stwierdzić muszę, że była to jedna z bardzo wyczerpujących realizacji artystycznych. Chcąc autentycznie doświadczyć upływu czasu trwałam w nieustającym czuwaniu od godziny 0.00 do godziny 24.00, czyli całą dobę dnia 17 listopada 1970 r. Nauczona treningiem nieprzespanych nocy, które spędzałam nad pracą zarobkową i twórczą bardzo dzielnie przetrwałam do świtu. Lokal przy ul. Ruskiej 5 miał okna wychodzące na zrujnowana oficynę i z ledwością dawało się odróżnić noc od dnia. Zmianę pory dnia mogłam tylko ustalić po harmiderze czynionym od godz. 6.00 do 22.00 przez pracowników zakładu produkującego sztuczną skórę, który znajdował się za ścianą mojego mieszkania. Po godzinie 8.00 słychać było tam nadzwyczajny hałas, gdyż zapaliła się linia produkcyjna skaju i nawet przez zamknięte okna czułam swąd chemicznej spalenizny. Dzielni pracownicy ugasili jednak pożar bez pomocy zawodowej straży pożarnej i do późnego wieczora słyszałam pomruki maszyny i krzątaninę robotników.

Po dziewiątej rano do drzwi zadzwoniła sąsiadka z prośbą o pożyczenie szklanki cukru. Około dwunastej sąsiad z góry prosił mnie o pożyczkę drobnej sumy na wino marki „Wino”. Przed drugą listonosz przyniósł korespondencję. Po szesnastej zjawił się Andy, który zakończył pracę (zajęcia) ze studentami we wrocławskiej szkole plastycznej. Po osiemnastej odwiedzili mnie Jurek Ludwiński i Antoni Dzieduszycki pewnie, by sprawdzić, czy rejestruję upływający czas. Jurek L. stwierdził, że moja rejestracja ujawnia widlastość czasu. Mój czas, rejestrowany poprzez zapis pełnych godzin miał niejako inne trwanie niż to, co działo się na zewnątrz mojej pracowni. Jurek i Antoni pożegnali się po dwudziestej. Przed godziną 22.00 odwiedził mnie ponownie Antoni Dz., prawdopodobnie, dlatego że nie dowierzał mi, że tak serio traktuję tę realizację i nie przekręcam wskazówek budzika, by rejestrację przyspieszyć. Nie rozumiał, biedak, że nie chodzi mi o wygląd cyferblatu budzika, ale o rejestrację permanentną zjawiska tak ulotnego i niewizualnego jak upływ czasu. Przed zegarkiem wytrwałam do godziny 24.00, ale ostatnie zdjęcie wykonałam o godzinie dwudziestej trzeciej. Chciałam, bowiem aby reszta czasu była niejako otwarta, niezamknięta cezurą jednej doby.

„24 godziny – Rejestracja permanentna” 17.11.1970 pokazana została na wystawie SP – Sztuka Pojęciowa w Galerii pod Mona Lizą w grudniu 1970 roku.

(2)
Praca wyżej opisana nauczyła mnie pokory wobec zjawiska jakim jest fotografia. Ogromna komplikacja i złożoność świata dziejącego się w nas i poza nami z najwyższym trudem może być opisana przez artystę. Fotografia jest tutaj jednym z narzędzi, która tę złożoność opisuje. Wobec tak abstrakcyjnego i wizualnego zjawiska, jakim jest czas, fotografia jest rodzajem wskazania, które na tajemnicę czasu wskazuje. Tyle, tylko tyle i aż tyle.

(3)
U znajomego porządkując jego notatki znalazłam wiersz ze znamiennym zakończeniem:
„… i tylko gnębi mnie zagadka czasu
dlaczego dziś, jutro będzie wczoraj…”

Natalia LL
Michałkowa, grudzień 2007