Sztuka postkonsumpcyjna, 1975
fotografie 6x 50x60cm
Cykl zajęć „Sztuka postkonsumpcyjna” Natalii LL z 1975 roku został zinterpretowany przez Justynę Gruszczyk, która wprowadziła w przestrzeń galerii skomponowany specjalnie na tę okazję zapach „Ostatni dzień lata”.
„Sztuka postkonsumpcyjna” Natalii LL powoduje u odbiorcy wzmożone wydzielanie śliny. Od tego wizualnego ataku można się odciąć zamykając oczy, sytuacja komplikuje się w przypadku wprowadzenia na wystawę dodatkowego, węchowego bodźca. Dla Justyny Gruszczyk wypreparowanie zapachu jest nadawaniem nowego znaczenia. W zestawieniu z serią fotografii autorstwa Natalii LL, na których artystka wkłada sobie palce i wypluwa przeżutą papkę, może pogłębiać erotyczny wydźwięk tej pracy bądź konsekwentnie zamykać odbiorcy wejście na ścieżkę utartych schematów interpretacyjnych.
Kuratorka: Marta Lisok
„Ostatni dzień lata”
Bohaterka „Sztuki postkonsumpcyjnej” jest młoda, jednak styl jej fryzury i makijażu świadczą, że była młoda już w latach siedemdziesiątych, kiedy praca powstawała. Kobieta na fotografiach Natalii LL jest więc zaklęta w czasie – uwięziona między przeszłością i teraźniejszością. Przypomina to trochę sytuację z filmów dla dzieci, których bohaterowie marzą o tym, by czas się zatrzymał, i kiedy ich marzenie się ziszcza, najpierw są szczęśliwi – bez kontroli dorosłych mogą chodzić po sklepach i wyjadać cukierki za darmo. Potem jednak dopada ich przerażenie, że zostaną w zatrzymanym czasie na zawsze, i nikt ich nie uratuje.
W przeciwieństwie do fotografii, zapach starzeje się nieuchronnie. Można opóźnić proces jego starzenia, ale nie można go wyeliminować. Świeży zapach jest nieodłącznym składnikiem świeżości w ogóle – jeśli nasz wzrok miewa wątpliwości, węch je zazwyczaj rozstrzyga.
Ostatni dzień lata to moment, w którym wszystko jest jeszcze wakacyjne, i tylko świadomość nadchodzącej jesieni zmienia ten czas. Z całej siły pragniemy go wykorzystać. O ile pierwszy dzień lata możemy zmarnować, o tyle ostatni jest zawsze czasem zagęszczonym, pełnym, i ta jego pełność nadaje mu szczególną wartość. Jest jak owoc, który jest najlepszy i najbardziej soczysty na chwilę przed tym, zanim zacznie się psuć.
Justyna Gruszczyk