Kliszami, którymi mężczyźni operują w odniesieniu do kobiet zajmuje się także Natalia (Lach-Lachowicz). Mimicznie przerysowuje ona na własnej skórze pradawną kliszę strachu przed wampem mordującym mężczyzn, znajdującą szczególny wyraz w signum pomadką do ust i „wzbudzającym grozę” widoku od spodu.
Horrorowego tematu wampa mordującego mężczyzn – tematu, który mężczyzna wynalazł dla kobiety – nie da się w odniesieniu do tych obrazów całkowicie pominąć. Albowiem Natalia się śmieje.
Jules Michelet wielokrotnie wskazywał na to, że znakiem rozpoznawczym czarownic (które rzekomo wysysały krew z dzieci), na które urządzano polowania z naganką przez tysiąc (!) lat historii i wymyślano coraz bardziej okrutne i dręczące kary śmierci (aż palenie czarownic stało się synonimem palenia kobiet), było ich demoniczne i wyzywające spojrzenie. Wiele czarownic w końcu nawet dało wiarę urojeniu narzuconemu przez Kościół, Inkwizycję, mężczyzn i resztę społeczeństwa – i zeznawało, że są dzikimi zwierzętami napadającymi na mężczyzn. Wampy dosięgnął wyrok śmierci wydany przez Kościół. Gdyby kompleks winy wynikły z zakazanej seksualności nie pozostawił „skarbu” form i znaków, przemysł dóbr kultury i przedmiotów użytkowych w kapitalizmie nie miałby wcale dosyć uprzedmiotowionej „fantazji”, aby wyprodukować te fetysze. Natalia odkrywa pochodzenie mitu wampa zanim wprowadzi na scenę wampiryzm. W wielu sekwencjach ruchu – zmiennych układach ust – wystawia na śmieszność strach mężczyzn przed kobiecą waginą, jak również gotowość Ew do tworzenia tej kliszy.
Drugim symbolem, z którym się ona rozprawia jest męski penis. Natalia usiłuje uczynić swoją rolę bardziej zrozumiałą, wyjaśnić w sposób zasadniczy, że kobiety nie są bardziej skłonne do tworzenia mitów niż mężczyźni. Ponieważ zawsze były poddankami, ich związek z mitem jest po prostu bardziej widoczny. Mężczyzna wynalazł męską i żeńską mitologię, aby panować nad kobietą.
Musi on zrezygnować ze swego repertuaru; jeśli tego nie zrobi, zostanie wyśmiany. „Zauważmy, że nazwą czary stopniowo obejmowano także każdy mały zabobon, dawną poezję ogniska i pól, kobolda, gnoma, wieszczkę” – powiada znowu Michelet i oświadcza w innym miejscu: „Pierwsi chrześcijanie, generalnie i szczegółowo, w przeszłości i w przyszłości, przeklinają samą naturę; potępiają ją całkowicie aż do punktu, w którym rozpoznają złego ducha, który stał się ciałem, diabła ukrytego w kwiecie”. Śmiech Natalii jest długi i nieustający. Pokazuje ona swój język, bierze banana, wkłada banana między zęby, jak zrobiłaby to kotka ze swoim kociątkiem, obiera go ustami, jak tylko banana można obierać ustami, wyczynia rozmaitości z ustami i bananem, jak tylko z ustami i bananem można to robić – i spożywa go (Consumer Art). Nie znając Micheleta, nawiązuje Natalia do aktualnego przesłania: tylko w kontekście Płci i Panowania potrzebne są symbole. Jak gdyby banan mógł być penisem! Penis jest tym, czym jest, penisem. Jak gdyby usta mogły być waginą; usta są ustami, wagina jest waginą. Trzeba kontynuować: „Pierwsi psychoanalitycy, generalnie i szczegółowo, w przeszłości i w przyszłości, przeklinają samą seksualność (z wyjątkiem wczesnodziecięcej), potępiają ją całkowicie aż do punktu obłędnej aluzyjności w tworzeniu symboli”. Któż to wymyślił te symbolizmy ucisku, tę przeciwnaturę? Odpowiedź: freudowskie tłumaczenie snów. Powodem do seksualnego strachu jest także Natalii seria fotografii Physiology Art z 1974 roku, do obejrzenia w polskiej galerii PERMAFO, kobieta, która pije spermę.
Gislind Nabakowski
„Heute Kunst”, 1975, nr 9, Düsseldorf