To zaskakujące, jak mocno i wyraźnie zapadły mi w pamięci fotoobrazy Natalii LL. Tkwią mocno pod powiekami, dzięki czemu nie muszę zbyt często sięgać po zdjęcia prac i katalogi Artystki.
W styczniu-marcu 1989 roku w Muzeum Okręgowym w Wałbrzychu Natalia LL zaprezentowała swoje obrazy pochodzące z ostatnich 3 lat swojej twórczości, a układające się w następujące cykle: Trwoga paniczna, Destrukty – poświęcone pamięci Aliny Szapocznikow, Puszysta tragedia. Do pełnego obrazu „twórczości lat osiemdziesiątych” zabrakło mi jeszcze nieobecnych na wystawie Portretów metafizycznych… Dzięki wszakże uprzejmości i gościnności Artystki, oglądnąłem je w jej pracowni we Wrocławiu. Wszystkie te „cykle” stanowią fragment całości, która realizowana jest od 1986 roku, i nosi tytuł Luźne przestrzenie. Istotnym elementem tej ambitnie pomyślanej realizacji – oprócz wymienionych obrazów – są także filmy, wideo oraz instalacje. Natalia nie ogranicza czasu, nie stanowi o terminach, w jakich będzie tworzyć ów „spektakl sztuki”, szukać synestezji i współrzędności między współczesnymi a dostępnymi jej mediami. Sądzę, że pragnieniem jej jest znalezienie z jednej strony rozwiązania fenomenu czasu – rozumianego w kategorii jednostki ludzkiej?, kosmicznej? – obserwowanego na zegarze, czy jak chce Andrzej Lachowicz: geografii własnej, tzn. Artystki twarzy, z drugiej zaś broni prawa do „bycia wolnym” od wszelkich zależności w takim stopniu, w jakim jest to możliwe. Podkreśla fakt istnienia w sztuce przestrzeni subiektywnej i poszukiwanie jej jest jedną z naczelnych dlań konieczności.
W świadomości ludzi zajmujących się zjawiskami niekoniecznie związanymi z szeregiem wiszących w „salonach” wystawowych obrazów, a bardziej: działalnością intelektualną, odkrywającą nowe dziedziny ludzkiej aktywności „ducha i ciała”, Natalia jawiła się jako kapłanka, osoba medialna, nadwrażliwa inaczej, mistycznie jakby zajmująca się i inspirująca odmienne stany przeżywania pewnych zjawisk artystycznych. Ten okres, trwający od końca lat sześćdziesiątych po początek osiemdziesiątych jest stosunkowo dobrze znany i opisany w publikacjach krajowych i zagranicznych. Chciałbym skoncentrować się na ostatnim – w sensie chronologicznym nie egzystencjalnym rzecz jasna, okresie jej twórczości, czyli końcu lat osiemdziesiątych, a wybornym pretekstem była właśnie wystawa w wałbrzyskim Muzeum, instytucji bez wątpienia nobilitującej każdego artystę.
Zastanawiające, jak często Natalia używa słowa „subiektywność”, już to w prezentacji swoich oglądów na sztukę w publicystyce, już to w tekstach parapoetyckich, wreszcie określając i tytułując własną działalność. Ja jestem „subiektywna”, niepowtarzalna, wyjątkowa — zdaje się nam mówić Artystka. Takie też przesłanie zawierają Portrety metafizyczne — dużego formatu płótna kwadratowe z ujętą en face twarzą zajmującą całą powierzchnię, czarno-białe, chwilami ażurowe. Twarze przeniesione są na płótno metodą fotograficzną, ze względu na format sprawiają nadludzkie wrażenie. Niezwykłość całej realizacji polega jednak przede wszystkim na tym, że owe twarze są „wpisane” w gąszcz czarnych, ostrych kresek redukujących je, czy też desakralizujących. Ni stąd ni zowąd przypomina to malowanie — pokrywanie chleba czerwoną lub błękitną farbą… Twarz wyzierająca z tych „zakreskowań” jest obojętna lub prowokująca, nieczuła na zadawane cierpienie lub wykrzywiona grymasem groteskowym. W obrazach tych z problemem subiektywności łączy się także kwestia wolności dokonywania wyborów, wolności sztuki, wreszcie „wolności, która jest celem samym w sobie”. Będąc jakby ekshibicjonalnie wyeksponowaną — wszak opisywane tu portrety są przecież wyolbrzymionymi dużym formatem płótna wizerunkami Natalii, równocześnie się cokolwiek paradoksalnie ukrywa za tymi przesłonami z kresek. Podczas wernisażu wystawy owych obrazów stwierdziłem zaskoczony, że obecni na nim niektórzy goście nie mają pojęcia, że to autoportrety Autorki, która jest obok, rozmawia, komentuje. Ciąg tych czarno-białych płócien naprawdę robi ogromne wrażenie, będąc nawiązaniem — czy świadomym? — do średniowiecznych zabiegów czarnej magii z jednej strony, z drugiej zaś jakąś autodestrukcją, składaniem na ołtarzu, działaniem „podobne przez podobne”. Sztuka jest wieloznacznością, cechą zaś humanistyki jest istnienie tzw. luzu interpretacyjnego.
Oprócz wspomnianych „interwencji” czarno-białych kresek, Natalia wypełnia tła obrazu płasko kładzionym kolorem np. czerwienią, kolorem niebieskim, błękitami. Czerń — mówię o drugim cyklu Głowy Mistyczne — twarzy jawi się tu inaczej, zagadkowo bardziej. Oczy, usta wypełnione są wielobarwnymi smugami farby, są jakby ośnieżone. Czasem cały obraz wypełniony jest delikatnymi muśnięciami żółtej, niebieskiej, czerwonej farby, kładzionej drobnym pędzelkiem. Owe plamki, silnie skontrastowane z tłem białym bądź czarnym, smugi, momentami ostre pociągnięcia pędzlem przesłaniają i w jakimś sensie chyba deformują obraz. Przypomina to rzeczywistość oglądaną przez szybę zalewaną przez deszcz, rzeczywistość fragmentaryczną. Wreszcie cykl obrazów Destrukty — dla mnie plastyczne wyobrażenie pojęcia ekspresji…
Ekspresja (łac. expressio), wyrażanie czegoś, zwłaszcza uzewnętrznianie przeżyć duchowych, siła wyrazu, tkwiąca w rzeczach i zjawiskach; zdolność sugestywnego wyrażania uczuć i przeżyć; wyrazistość — Słownik wyrazów obcych PWN.
Słownik terminologiczny sztuk pięknych – oprócz tego o czym mówi Słownik PWN informuje jeszcze: tendencja zmierzająca do spotęgowania w dziele sztuki wyrazu, osiągnięcia jego największego napięcia, wybór momentów treściowych, często za pomocą deformacji. Nie tylko dlatego cytuję, by podkreślić znamię ekspresji zawarte w pracach Natalii, ale także istnienie elementu uczuć, a nadto przeżyć duchowych.
Destrukty to wyobrażenie ekspresji, również w takim bardziej słownikowym znaczeniu: w czarnym tle jawią się białe, przypominające wypalone porcelanowe wypieki twarze. Owalne, ze względu na formę i kształt nawiązują do masek mykeńskich, silnie zdeformowane, pełne spęknięć, odprysków — co uwiarygodnia analogie z ceramicznymi, biało-szarymi czerepami.
Jakby maski pośmiertne, wzięte z tego samego modelu… Epatują destrukcją i przemijaniem. Równocześnie są środkiem penetracji, ilustrują egzystencjalną względność wszystkiego — w tym też ludzkiego wysiłku i pragnień. Zauważam w tej przemijającej, egzystencjalnej nucie twórczości Artystki pewną niekonsekwencję, pęknięcie, jakiś rys. Owóż w „publicystyce towarzyszącej” swojej twórczości plastycznej pisze o wolności i wyborze, a więc optymistycznie, bowiem realizuje teorię praktycznie. Przypisując sztuce właściwości mistyczne — spełnia praktycznie to, co jest „pierwszą zasadą” jej światopoglądu.
Tymczasem twórczość Natalii LL końca lat osiemdziesiątych jest ze wszech miar pesymistyczna, a nawet pełna — że się tak wyrażę nieco górnolotnie — grozy istnienia. Między obrazami wiszącymi vis-à-vis wobec siebie przepływają fluidy rozkładu, przemijania, destrukcji i okaleczenia. A propos okaleczenia: bezręka kobieta – manekin, odziana w obcisły trykot, statyczna i zredukowana -to temat obrazów z cyklu kolejnego Trwoga Paniczna — Raj Utracony. Twarze uśmiechnięte bądź „wykrzywione” w uśmiechu, dwuznaczne, z wydobywającym się barwnym obłokiem z ust, tym razem ujęcia całopostaciowe, dyskretnie chwilami erotyczne, prowokujące, upozowane, tkwią udekorowane barwnymi chimerami, otoczone migotliwymi wężami tak silnie skonstrastowanymi z czernią opalizującego trykotu.
Proces permanentnego poznania Artystka realizuje dokonując starannej wiwisekcji własnej osobowości najpierw, później starannie analizując w różnych ujęciach swoją twarz. Sądzi, że celem aktywności ludzkiej jest poznanie, ale najpierw należy dokonać starannego oglądu samej siebie. Jest pryzmatem przez który percypuje świat istniejący poza nią, a będący już makrokosmosem.
Natalia nie pozwala się zidentyfikować. Jest dwu- a właściwie wieloznaczna w swojej twórczości. Jest eksploratorem poszukującym, niespokojnym i migotliwym w swej pryzmatycznej zagadkowości. Jaki będzie wizerunek twórczy i autoportretowy Natalii LL w latach dziewięćdziesiątych?
Ryszard Ratajczak
Tekst opublikowany w katalogu wystawy NATALII LL Przestrzeń paniczna, BWA, Łódź 1990